[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widok tej sceny tak zajął Sama, iż pozostawił bez odpowiedzi pierwsze pytanie gospo-dyni, która zmuszona była powtórzyć je trzykrotnie, i to tonem coraz ostrzejszym.Wresz-cie zapytał: Czy gubernator jest w domu? Nie ma go odpowiedziała pani Weller, gdyż dama ta była właśnie ową niegdyśwdową i jedyną egzekutorką testamentu nieboszczyka Clarka. Nie, nie ma go i nieprędkowróci. Widocznie pojechał? zapytał znowu Sam. Może pojechał, a może i nie odrzekła pani Weller, smarując masłem kawałek chle-ba, który przed chwilą ukroił czerwononosy. Nie wiem tego, a co więcej, nic mnie to nie obchodzi.Odmów pan błogosławieństwo,panie Stiggins.Czerwononosy spełnił to życzenie i zaraz z dziką żarłocznością rzucił się na zakąski.Widok tego człowieka od pierwszego rzutu oka naprowadził Sama na myśl, że jest towłaśnie zastępca pasterza, o którym mówił mu szanowny jego ojciec, ujrzawszy zaś, jakjadł, nie miał już żadnej wątpliwości.Uznał więc za konieczne zaraz stanąć na właściwymgruncie, by móc się tu rozkwaterować.Odemknął drzwiczki wiodące za bufet, wszedł tami powiedział spokojnie: Jak się matka miewa?226 A! Sądzę, że to także Weller odpowiedziała otyła dama spoglądając na Sama z minąnie bardzo życzliwą. Niby tak odrzekł zmieszany Sam spodziewam się, że ten świątobliwy gentlemanprzebaczy mi, gdy powiem, iż chciałbym być tym Wellerem, który jest twoim, matko.Był to komplement obosieczny.Dawał on do zrozumienia, że pani Weller była osobąbardzo miłą, a jednocześnie, że pan Stiggins miał powierzchowność duchownego.Skutkitego też się uwidoczniły i Sam korzystając ze sposobności ucałował macochę. Czy dasz pokój! zawołała pani Weller, odpychając go. Fe, młodzieńcze, fe! rzekł czerwononosy gentleman. Bez urazy, panie, bez urazy! odpowiedział Sam. Ale pomimo to ma pan słuszność.To jest zabronione, gdy macocha jest młoda i piękna, prawda, panie? Wszystko to marność zauważył pan Stiggins. Ach! To prawda! dodała pani Weller, poprawiając czepek.Sam pomyślał to samo, ale wstrzymał język.Zastępca pasterza nie zdawał się być za-dowolony z przybycia gościa, a gdy przeszedł pierwszy ogień komplementów, pani Wellertakże przybrała minę mającą wyrażać, iż chętnie by obeszła się bez tej wizyty.Ale Sambył już tu i nie wypadało go wyrzucić; zaproszono go więc na herbatę. Jak się ma ojciec? zapytał po chwili.W odpowiedzi na to pani Weller rozłożyła ręce i wzniosła oczy w górę, jak gdyby był toprzedmiot za przykry, by o nim można było mówić.Pan Stiggins westchnął. Co się stało temu panu? zapytał Sam. Boli go postępowanie twojego ojca. Naprawdę? I ma słuszność rzekła pani Weller z powagą.Pan Stiggins wziął się do drugiej zakąski i westchnął głośno. Okropny to grzesznik mówiła dalej pani Weller. Naczynie zatracenia! zawołał pan Stiggins, odgryzłszy wielki, półkolisty kawałekgrzanki i głucho westchnąwszy.Sam uczuł w sobie gwałtowną chętkę dania szturchańca, co by pozwoliło świątobliwejosobie jęczeć z większą słusznością, ale stłumił tę żądzę i tylko zapytał: Więc stary zawsze robi swoje? O, tak! niestety! odrzekła pani Weller. Kamienne ma serce.Co wieczór ten zna-komity człowiek.nie marszcz brwi, panie Stiggins; zawsze będę mówiła, żeś pan znako-mity człowiek.Co wieczór ten znakomity człowiek spędza tu całe godziny, ale to niewywiera żadnego wpływu na twego zatwardziałego ojca. To szczególne! zawołał Sam. Na mnie, gdybym był na jego miejscu, wywarłobyto wpływ nadzwyczajny. Młody przyjacielu rzekł uroczyście pan Stiggins to fakt, że twój ojciec ma sercezatwardziałe.O, mój młody przyjacielu, któż inny mógłby oprzeć się prośbom szesnastunaszych najmilszych sióstr? Któż inny zamknąć by potrafił uszy na wezwanie, by wstąpiłdo naszego zrzeszenia, które dostarcza dzieciom Murzynów w Indiach Zachodnich flane-lowych kaftaników i moralnych chustek do nosa? Co to jest moralna chustka do nosa? Nigdy nie widziałem takiego sprzętu rzekłSam. Jest to chustka łącząca zabawę z nauką, mój młody przyjacielu.Znajdują się na niejwyborne opowiadania, ilustrowane drzeworytami odparł pan Stiggins. A! Wiem! Wiem! Widziałem to na wystawach sklepowych.Są na nich różne wier-szyki, czy tak?Pan Stiggins skinął potakująco głową i zabrał się do trzeciej grzanki.227 I nie dał się namówić tym damom? zapytał Sam. Siedział odrzekła pani Weller zapalił fajkę i mówił, że dzieci Murzynów to.jakto on powiedział, panie Stiggins? Bzdura odrzekł z niesłychanym oburzeniem zapytany. Powiedział, że dzieci Murzynów to bzdura powtórzyła smutno pani Weller, po czymoboje z panem Stigginsem poczęli wzdychać na myśl o zatwardziałym grzeszniku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]