[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spiesznie podzieliła oddział, zostawiając garstkę ludzi do pomocymieszkańcom miasta.Smród palonych ciał w wilgotnym powietrzu przywiódł mina pamięć wspomnienia z Kuzni tak żywe, że prawie doprowadzały mnie do sza-leństwa.Ciała leżały wszędzie.Wyczułem gdzieś wilka grasującego w ruinachi w nim znalazłem pocieszenie.Naparstnica sklęła nas zdumiewająco soczyście, a potem uformowała oddziałw klin.Runęliśmy na szkarłatne okręty akurat na czas, by dostrzec, jak jeden wy-cofuje się z odpływem.Niewiele mogliśmy na to poradzić, udało nam się za to399 zatrzymać drugi, który już szykował się do drogi.Wybiliśmy jego załogę zadzi-wiająco szybko i łatwo.Nie była liczna, pozostali jedynie niezbędni wioślarze.Wyrżnęliśmy ich, zanim zdążyli zabić jeńców, przywiązanych do ław.Prawdopo-dobnie okręt, któremu udało się uciec, miał podobne brzemię, dlatego nie atako-wał  Ruriska ani żadnego ze statków, które za nim pogoniły.Tak czy inaczej, jeden szkarłatny okręt wraz z pojmanymi jeńcami wymknąłsię nam i odpłynął.Dokąd? Do widmowego statku, który tylko ja dostrzegłem?Sama myśl o białym statku przyprawiała mnie o dreszcze i dziwny ucisk w gło-wie, podobny do rodzącego się bólu.Może nasi wrogowie zamierzali utopić za-kładników, może zakazić ich kuznicą, kto wie? Na każdym z trzech pozostałychokrętów był oddział żołnierzy, zgodnie z przewidywaniem Brusa walczących naśmierć i życie.Jeden ze statków spłonął, podpalony przez nadgorliwego łucznika,a dwa przejęliśmy.Kiedy już obsadziliśmy je naszymi ludzmi, kiedy  Rurisk zacumował u brze-gu, mogłem wreszcie podnieść głowę i rozejrzeć się po Zatoce Sieci.Ani śla-du białego statku.Czy rzeczywiście był to tylko tuman mgły? Za  Ruriskiempodpłynęła  Wytrwała , dalej flotylla statków rybackich, a nawet dwie jednost-ki kupieckie.Większość musiała zakotwiczyć daleko, bo przystań była płytka,ale ludzie wkrótce przedostali się na brzeg.Załogi okrętów wojennych czekały,aż kapitanowie zbiorą wieści o ostatnich wydarzeniach, ale marynarze z kutrówi statków kupieckich skierowali się prosto ku oblężonej twierdzy.Wkrótce dołączyli do nich żołnierze z okrętów wojennych.Uwolnieni jeńcy,choć osłabieni z braku wody i pożywienia, szybko odzyskali siły i udzielali nambezcennych rad, gdyż znali tajemnice fortyfikacji.Po południu oblężenie byłogotowe.Brus wydał stanowczy rozkaz, by jeden z naszych okrętów w gotowościczekał z pełną załogą na wodzie.Miał rację.Już następnego ranka zza północnegoramienia Zatoki Sieci wypłynęły kolejne dwa szkarłatne okręty. Rurisk pognałza nimi, ale niestety zdołały uciec.Wszyscy wiedzieliśmy, że znajdą jakąś bez-bronną miejscowość gdzieś dalej na północ.Kilka stateczków rybackich podjęłopogoń poniewczasie, lecz nie miały szansy dogonić okrętu wroga.Drugiego dnia oczekiwania zaczęliśmy odczuwać nudę i niewygody.Pogodaznowu się popsuła.Suchy chleb zaczął smakować pleśnią, suszone ryby zwil-gotniały.Książę Rozumny, chcąc podnieść nas na duchu, wywiesił obok swegoproporca nad zamkiem flagę Księstwa Koziego.Podobnie jak my wybrał strate-gię oczekiwania.Zawyspiarze byli uwięzieni w pułapce.Nie próbowali przedrzećsię przez nasze szeregi ani zbliżyć do twierdzy.Rozpoczęło się nużące oblężenie. Nie słuchasz dobrych rad.Nigdy nie słuchałeś  mówił do mnie Brusprzyciszonym głosem.Zapadła już noc.Po raz pierwszy od przybycia do Strażnicy Zatoki mieliśmyczas na rozmowę.Brus siedział na jakiejś kłodzie, zranioną nogę wyciągnął przedsiebie.Ja kucnąłem przy ogniu, próbując rozgrzać dłonie.Znajdowaliśmy się400 przed prowizorycznym schronieniem wzniesionym dla przyszłej królowej, pod-trzymując bardzo dymiący ogień.Brus chciał umieścić księżnę Ketriken w jed-nym z ocalałych budynków, ale odmówiła.Chciała pozostać blisko swych żołnie-rzy.Członkowie jej drużyny swobodnie wchodzili i wychodzili z namiotu swejpani, do woli ogrzewali się przy jej ogniu.Brus marszczył z niezadowoleniembrwi na widok tej zażyłości, lecz jednocześnie aprobował wierność i lojalnośćwładczyni. Twój ojciec był taki sam  zauważył nagle, gdy dwóch gwardzistów księż-nej Ketriken wyszło z jej namiotu i poszło zmienić wartę. Nie słuchał dobrych rad?  zapytałem zdziwiony.Brus pokręcił głową. Nie o tym mówię.Jego żołnierze ciągle się koło niego kręcili.Jedni wcho-dzili, drudzy wychodzili.Nie mam pojęcia, jakim cudem udało mu się spłodzićciebie.Przecież nie uwodził twojej matki w tłumie żołnierstwa.Musiałem wyglądać na wstrząśniętego, bo Brus nagle się zmitygował. Przepraszam.Jestem zmęczony i noga.trochę mi dokucza.Nie myśla-łem, co mówię.Niespodziewanie dla siebie samego roześmiałem się głośno. Nie gniewam się  powiedziałem szczerze.Kiedy Brus dowiedział sięo Zlepunie, bałem się, że znowu nie będzie chciał mnie znać.Dowcip, nawetszorstki, podniósł mnie na duchu. Mówiłeś coś o dobrych radach  przy-pomniałem. Sam to powiedziałeś. Westchnął. I on też to mówił.Czasami nie maszwyboru.Po prostu się do ciebie przywiązują.Gdzieś daleko w ciemnościach zaskowyczał pies.Nie, to nie był pies, tylkowilk.Brus spojrzał na mnie. Nie potrafię wymusić na nim posłuchu  przyznałem. Ani ja na tobie.Na co komu taki posłuch? W dodatku nie szanuje prywatnych rozmów  zauważyłem. W ogóle nie szanują prywatności  rzekł Brus tonem bez wyrazu. Wydawało mi się, że mówiłeś, iż nigdy nie używałeś.tej magii. Niepotrafiłem wymówić na głos słowa  Rozumienie. To prawda.Nikomu nie przychodzi z tego nic dobrego.Powiem ci otwar-cie, zresztą mówiłem już wcześniej.To.to zmienia człowieka.Jeśli się temupoddasz.Jeśli tym żyjesz.Nie możesz za tym nie tęsknić.Uważaj, żebyś się niestał. Brus?Obaj podskoczyliśmy.Naparstnica.Wyszła bezszelestnie z ciemności i stanęłaprzy ogniu.Ile słyszała? Tak? O co chodzi?Kucnęła, wyciągnęła czerwone dłonie do płomieni. Sama nie wiem, jak spytać. Westchnęła. Wiecie, że jest przy nadziei?401 Brus i ja wymieniliśmy spojrzenia. Kto?  zapytał królewski koniuszy bez większego zainteresowania. Widzicie, mam dwójkę własnych dzieci.I większość jej gwardii to kobiety.Ma nudności codziennie rano i żyje na herbacie z liści malin.Nie może nawetspojrzeć na soloną rybę.Nie powinna być tutaj, w takich warunkach. Naparst-nica skinęła głową w kierunku namiotu. Och.Samica w lisiej skórze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •