[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nnanji , nie dowierzając mu, odtańczył tylko z powrotem, żeby pchnąć do lustra i znów zacząłwirować dookoła.Blokada znikneła.- Udało mi się! Udało mi się! - Potem Nnanji popatrzył na rany swoje i Walliego i jego twarz zapadłasię.- Ty tego dokonałeś! Dziękuję ci, seniorze! Dziękuję! Dziękuję!Wallie otarł ramieniem czoło.- To miło! Teraz - szybko, zanim zesztywniejesz! Biegnij na dół i zrób kilka ćwiczeń a potem wskakujdo gorącej kąpieli.Jazda!Wallie zatrzasnął za nim drzwi, oparł się o nie i zamknął oczy.Dla siebie potrzebował tego samego,ale potrzebował też rozgrzeszenia.Czuł się splamiony, podły, zdeprawowany.Kto kogo sprawdzał?Czy to miał być Nnanji? Albo może próba wykazania, że Wallie potrafi być zdolny do krwiożerczości?Przysięgał, że nie uderzy dzieciaka a potem go skatował.Co warte są teraz skrupuły? Okazał sięgorszy od Hardduju.Otworzył oczy i zobaczył stojącą przed nim Jję , przyglądała mu się tymi wielkimi, ciemnymi, onieokreślonym wyrazie, oczami.Całkowicie zapomniał, że ona siedzi w kącie.Widziała wszystko.Co myślała o tym sadystycznym potworze, który był jej właścicielem?- Jja! - powiedział.- Nie bój się, proszę! Zazwyczaj nie i zachowuję się tak.Ujęła jego dłonie.- Nie boję się, panie.Wiem, że nie.- Okaleczyłem go - powiedział z przygnębieniem Wallie - Będzie cierpiał tygodniami.Pozostaną mublizny na całe życie.Otoczyła go ramionami i położyła głowę na jego ramieniu, wilgotnym i zakrwawionym.Ale to, co muofiarowała, to nie był seks - to było pocieszenie.Pił je jak człowiek umierający z pragnienia.- Czeladnik Nnanji jest bardzo mocnym młodzieńcem - powiedziała.- Myślę, że lekcja była o wielecięższa dla Walliego niż dla Nnanjiego.On się tym nie przejmie.- Nie przejmie się? - podchwycił tę myśl.Zachichotała mu do ucha.- Dla niego są to tylko siniaki, panie.On będzie je nosił jak klejnoty.Oddałeś mu jego dumę!- Oddałem? - Wallie zaczął się rozluzniać.- Tak, oddałem mu, czyż nie? - Próba została zaliczona.Zrobił swojego szermierza i.- Jak ty mnie nazwałaś?Zesztywniała, nagle przestraszona.- To było imię, którego użyłeś tamtej pierwszej nocy, panie.Przepraszam.- Och, nie przepraszaj , Jja! Możesz mnie tak nazywać - odsunął ją od siebie, żeby na nią popatrzeć.- Co wiesz o Walliem?Wpatrywała się w niego, zmieszana i niepewna słów, mających wyrazić jej myśli.- Myślę, że jest on ukryty wewnątrz władcy Shonsu - powiedziała nieśmiało.Znów uścisnął ją mocno.- Masz tak wiele racji.On jest tam wewnątrz, samotny, i potrzebuje cię.Możesz wywołać go nazewnątrz, kiedy tylko zechcesz.Chociaż wtedy jeszcze tego nie zrozumiał, ten moment był początkiem.Nnanji przełamał swojąblokadę, a Jja zbudowała dla siebie inną - dziwne rozróżnienie pomiędzy swym właścicielem i swymmężczyzną.W jakiś sposób dostrzegała pomiędzy nimi różnicę, czysto emocjonalnie, bez wyrażaniatego słowami, które doprowadziłyby Honakurę do obłędu.Odmienny świat czy daleki kraj nie miały dlaJji znaczenia.Mogło to być nawet tak, że ten ukryty wewnątrz jej właściciela Wallie pozostawałniewidzialny i przez to nie miał twarzoznaków.Ale wątpliwe, żeby doprowadziła rozumowanie aż takdaleko.To była sprawa uczuć.Widziała go płaczącego w pielgrzymim szałasie.Teraz był pełensmutku, ponieważ zranił przyjaciela.Jeśli miał kłopoty, mogła ukoić go, pocieszyć, udzielić mu swejstoickiej, niewolniczej siły, aby przyjął to, co postanowili bogowie.A on reagował jak mężczyzna, nie jakwłaściciel.A Wallie znalazł przyjaciela, którego potrzebował, inną ukrytą przed Zwiatem samotną duszę.- Wallie? - powiedziała nieśmiało przemawiając do rzemienia na jego ramieniu, próbując tego słowa.- Wallie! - powtórzyła to cztery albo pięć razy, za każdym razem subtelnie zmieniając znaczenie.Potemprzyciągnęła jego twarz, żeby zostać pocałowana, a pocałunek powiedział więcej, niż kiedykolwiekpotrafiłyby słowa.Zaprowadziła go do łóżka i znów pokazała mu, jak najmniejszy z bogów przepędzaboga smutków.Gdy drzwi otwarły się- z rozmachem, Wallie poderwał głowę i sięgnął po swój miecz, ale to tylkowracał Nnanji.Zrobił to, co mu nakazano i teraz zjawił się z powrotem, żeby dokonać okrutnego atakuna lustro, chociaż krew z wielu skaleczeń ciągle jeszcze sączyła się mu na kilt i każdy rozsądnyczłowiek poszedłby poszukać uzdrawiacza.Zerknął przelotnie na dwie bezwładne postacie na łóżku:Ludzie w Zwiecie nie przykładali wielkiego znaczenia do nagości, a seks był dla Nnanjiego zwyczajniejedną z przyjemnych cielesnych funkcji, podobną do jedzenia.Byłby bardzo zaskoczony, gdyby mentorskarżył się, że jego prywatność została naruszona.Nnanji marzył jedynie o tym, by Shonsu popieszyłsię i stanął na nogi.Chciał wrócić do jedynego ważnego zajęcia - fechtowania.Wallie znów zatonął w puszystej miękkości i przez chwilę przyglądał się Jji.Pręga przebiegała przezśrodek twarzy, a drobne pionowe kreseczki znaczyły obie powieki - niewolnica i dziecko niewolników.Jej oczy otwarły się i uśmiechnęła się do niego z sennym zadowoleniem.Wątpliwości z poprzedniegodnia uleciały.Miał prawo zabrać ją od Kikarani.Mogą dać sobie nawzajem szczęście, mogą byćkochankami i nawet przyjaciółmi.Jeśli Tarru im pozwoli.- Bóg smutków powrócił? - szepnęła.- Tak szybko?Skinął głową.Teraz to ona przyglądała się jemu.Potem zapytała:- Czcigodny Tarru zaprzysiągł szermierzy przeciw tobie?Zdziwiony, skinął jeszcze raz.Odgadła, o czym myśli.- Niewolnicy wszystko wiedzą, panie.Powiedzieli mi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]