[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przywarł plecami do muru, a potem zaczął się wspinać po pionowej kamiennej powierzchni.Im bliżej był szczytu, tym wyraźniej słyszał krzyki tłumu: “Och, nie do wiary, ja umrę!” Bez wahania chwycił za sztabę z metalowymi kolcami wieńczącą mur, kalecząc całe dłonie.Clean Willy już od dzieciństwa nie miał czucia w palcach, a skórę dłoni pokrytą zgrubieniami i szramami.W tych czasach właściciele domów mieli zwyczaj utrzymywać ogień aż do chwili, gdy kominiarz ze swym nieletnim pomocnikiem zabierali się za czyszczenie przewodów.Nieraz chłopak przypiekł ręce wkładając je do gorącego komina, ale nie zwracano na to uwagi.Jeśli pomocnikowi nie podobała się taka praca, było mnóstwo chętnych na jego miejsce.Przez lata dłonie Willy'ego były przypiekane wielokrotnie.Nie czuł więc nic, gdy krew ściekała strumyczkiem po pokaleczonych palcach, przedramionach i kapała na twarz.Nie zwracał na to najmniejszej uwagi.Przylepiony do muru poruszał się wolno tuż obok obrotowych kolczastych bębnów.Było to wyczerpujące.Zupełnie stracił poczucie czasu i wcale nie słyszał tłumu hałasującego po egzekucji.Podążał po więziennym murze, aż dotarł do południowej ściany.Tam się zatrzymał i odczekał, aż patrolujący strażnik odszedł nieco dalej.Wartownik nie spojrzał w górę, choć Willy przypomniał sobie później, że krople jego krwi wylądowały mu na czapce i ramionach.Gdy przeszedł, uciekinier podciągnął się na kolce, raniąc klatkę piersiową, kolana i nogi, tak że aż trysnęła krew, a potem skoczył piętnaście stóp w dół na dach najbliższego budynku za murami więzienia.Nikt nie usłyszał odgłosu upadku.W pobliżu nie było nikogo; wszyscy przypatrywali się egzekucji.Z tego dachu skoczył na następny i na jeszcze dalszy, pokonując bez wahania sześcio-, a nawet ośmiostopowe przerwy.Raz czy dwa nieomal ześlizgnął się na dół po goncie lub dachówce, ale jakoś udawało mu się utrzymać równowagę.Przecież większość życia spędził na dachach.Wreszcie w niecałe pół godziny od chwili, gdy zaczął wspinać się po ścianie więzienia, wsunął się do domu pani Malloy przez szczytowe okno na tyłach, przemknął przez hol i wszedł do pokoju, który wynajął za znaczną sumę Pierce i jego towarzystwo.Agar wspominał, że Willy wyglądał “upiornie, wprost przerażająco” i dodał, że “krwawił jak torturowany święty”, choć to bluźniercze porównanie zostało wykreślone z zeznań sądowych.Pierce nakazał prędko zająć się uciekinierem, który był półprzytomny.Dano mu do wdychania sole trzeźwiące, przyniesione w butelce ze rżniętego szkła.Kobiety rozebrały go nie okazując żadnego wstydu.Rany zostały posypane proszkiem tamującym krew, zaklejone plastrami i owinięte bandażami.Agar dał Willy'emu do wypicia łyk wina z koką na pobudzenie energii i trochę wina Burroughs & Wellcome na wzmocnienie.Zmuszono go, aby połknął dwie pigułki Cartera na nerwy i popił ich nalewką z opium, która miała uśmierzyć ból.Po takiej terapii Willy prawie doszedł do siebie.Kobiety obmyły mu twarz wodą różaną i ubrały w przygotowaną suknię.Gdy był gotowy, dostał jeszcze łyk środka pobudzającego i polecono, by udawał osobę, która zasłabła.Na głowę naciągnięto mu damski czepek, a na stopy wysokie buty.Zakrwawione ubranie więzienne zostało wciśnięte do koszyka.Nikt z tłumu nie zwrócił najmniejszej uwagi na dobrze ubrane towarzystwo, opuszczające kamienicę pani Malloy.Jedna z kobiet była tak słaba, że mężczyźni prawie ją wnieśli do czekającej dorożki, po czym wszyscy odjechali w świetle poranka.Ten widok był na pewno mniej interesujący niż ciało wolno huśtające się na końcu stryczka.ROZDZIAŁ 14PUBLICZNA HAŃBAMniej więcej siedem ósmych budynków w Londynie epoki wiktoriańskiej pochodziło z czasów georgiańskich.Oblicze miasta i jego ogólny charakter architektoniczny były spuścizną po wcześniejszych okresach.Anglicy prawie nie przebudowywali swej stolicy aż do lat osiemdziesiątych dziewiętnastego wieku.Przez wiele lat nie warto było po prostu burzyć starych budowli, nawet tych, które nie spełniały nowoczesnych wymagań.Z pewnością niechęć ta nie wynikała z poczucia piękna, ludzie nienawidzili bowiem stylu wcześniejszej epoki, której brzydotę sam Ruskin określił jako ne plus ultra.Tak więc nie powinno raczej dziwić, iż “Times”, donosząc o ucieczce więźnia z Newgate, zauważył, że “zalety tej budowli były widocznie przesadzone.Ucieczka stamtąd nie tylko okazała się możliwa, ale była wprost dziecinną igraszką, skoro zbieg nie jest jeszcze osobą pełnoletnią.Nadszedł czas, by zmazać tę publiczną hańbę”.W artykule poinformowano, że “Metropolitan Police wysłała grupy uzbrojonych funkcjonariuszy do dzielnic biedoty w celu wytropienia uciekiniera i istnieje znaczne prawdopodobieństwo, że zostanie on aresztowany”.Na tym skończyły się komentarze.Należy pamiętać, że w tamtych czasach ucieczki z więzień były - jak to określił jeden z dziennikarzy - “niemal tak powszechne jak nieślubne dzieci” i nie mogły zbyt długo wzbudzać powszechnego zainteresowania.Właśnie wtedy zasłony w oknach parlamentu moczono w wapnie, aby ochronić jego członków, debatujących nad kampanią krymską, przed epidemią cholery, gazety zatem nie zwracały zbytniej uwagi na drobny epizod dotyczący jakiegoś przestępcy, któremu udało się zbiec z więzienia.Zresztą miesiąc później w wodach Tamizy znaleziono ciało młodego mężczyzny i policja zidentyfikowała je jako zwłoki zbiega z Newgate
[ Pobierz całość w formacie PDF ]